18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#czernichowski

Nicefor Czernichowski – polski władca na Syberii

ArmiaKrajowa • 2014-03-20, 09:45
49
Z serii Sadol uczy, Sadol bawi,bez zbednego pie**olenia :

Nicefor Czernichowski polski jeniec wojenny i zesłaniec, który założył na Syberii własne minipaństwo i prowadził z Chinami korespondencję w języku polskim. Niezwykła historia szlachcica z iście ułańską fantazją.


Herb Panstwa Jaxa

Siedemdziesięciu zbrojnych śmiałków wypłynęło na wody szerokiej na około pół kilometra i niemal legendarnej rzeki. Zbliżał się kres ich długiej i wyczerpującej wędrówki, w czasie której musieli stawić czoła dzikiej syberyjskiej przyrodzie, długiej i mroźnej zimie oraz wrogo nastawionym Ewenkom (Tunguzom) atakującym z grzbietów dosiadanych przez siebie reniferów. Wiosna dodawała im zapewne nadziei, z pewnością nie myśleli jednak o tym, że ich czyny opisywać się będzie z podziwem jeszcze 350 lat później. Skąd wzięli się nad Kara-muren, Czarną Rzeką zwaną dziś Amurem?


Polski jeniec na Syberii




Polacy obecni są w dziejach Syberii od samego początku jej rosyjskiej kolonizacji. Znajdowali się ponoć już w drużynie Jermaka, który w końcu XVI wieku otworzył Rosji wrota do rozległej zauralskiej krainy, podbijając Chanat Syberyjski. Sekretarzem jego ostatniego władcy, Kuczuma, również miał być według rosyjskich źródeł Polak. Poddani króla polskiego nierzadko trafiali do azjatyckiej części Rosji dobrowolnie, częściej jednak osiedlani tam byli jako jeńcy wzięci do niewoli w czasie jednej z licznych wojen między Rzeczpospolitą i państwem carów. Jednym z takich jeńców był Roman Czernichowski, ojciec głównego bohatera tej opowieści, Nicefora.


Niewiele wiadomo o rodzinie Czernichowskich i okolicznościach, w jakich znalazła się na Syberii. W 1632 roku Roman przybył z Moskwy do założonego 13 lat wcześniej Jenisejska. Pochodził zapewne z Żytomierszczyzny, a do niewoli mógł zostać wzięty w czasie wojny smoleńskiej z lat 1632–1634 lub jeszcze wcześniej. Nie wiemy, czy przywiózł małżonkę ze sobą, czy też poznał ją dopiero na zesłaniu – żony często dzieliły z mężami jenieckie losy, zaś na Syberii stale odczuwalny był dotkliwy brak kobiet, którymi handlowano przez to dość powszechnie.

Młody Nicefor służył zapewne w oddziałach kozackich w Jenisejsku i Ilimsku, zaś od 1652 roku nadzorował prace w warzelni soli w Ust’-Kutsku nad Leną. Czernichowski znalazł się zatem w okolicy, która żyła wówczas doniesieniami o przebogatej krainie nad rzeką Kara-muren, do której wyruszały liczne wyprawy mające na celu eksplorację i kolonizację na poły mitycznej ziemi. Mógł obserwować nie tylko pierwsze sukcesy, ale i klęskę zdobywców przepędzonych znad Amuru przez Chińczyków, którym nie podobała się obca ekspansja w pobliżu granic cesarstwa.



Gwałt, zabójstwo, ucieczka


Oblężenie Ałbazina (holenderska grafika z XVII wieku)
Czernichowski opiekował się nie tylko starym ojcem, ale też siostrą (lub żoną), jak stwierdza jedno ze źródeł: wielkiej piękności Polką. Stała się ona obiektem pożądania wojewody ilimskiego, Ławrentija Obuchowa, który zauważył urodziwą niewiastę w czasie wizyty w Ust’-kutsku. Nawykły do niegodziwości, nie zawahał się przed porwaniem i zgwałceniem bezbronnej kobiety. Nie spodziewał się, że pięć lat później, w 1665 roku doścignie go zemsta Czernichowskiego, który przyłączył się do buntu (a być może sam go zorganizował) przeciwko znienawidzonemu dostojnikowi, jaki wybuchł w czasie dorocznego targu w leżącym nieopodal Ust’-kutska Kireńsku. Powstańcy doścignęli na rzece uchodzącego Obuchowa i zabili go.

Zamordowanie najwyższego urzędnika carskiego na tym terenie nie mogło oczywiście ujść nikomu na sucho, chwilowo jednak nie było nikogo, kto mógłby ukarać sprawców, musiałby to bowiem zrobić sam wojewoda. Dzięki temu buntownicy z Czernichowskim jako przywódcą mogli zgromadzić odpowiednie zapasy i nieniepokojeni uciec tam, gdzie nie sięgała nawet carska ręka. Kierunek mógł być w zasadzie tylko jeden: Amur.



Desperacja?


Choć kraj nadamurski był zapewne najrozsądniejszym celem, wyprawa i tak musiała jawić się jako desperacka. Jej uczestnicy znali z pewnością losy swoich poprzedników, którzy udawali się w podróż na wschód w grupach liczniejszych i lepiej wyposażonych, a wracali zdziesiątkowani przez głód, zimno i tubylców. Nikomu nie udało się też jak dotąd zbudować nad Czarną Rzeką trwałej osady, która oparłaby się wszystkim czekającym na kolonizatorów przeciwnościom – począwszy od surowej zimy, a skończywszy na chińskich wojskach.

Osiemdziesięciu czterech zbrojnych, prawosławnego mnicha Hermogenesa i ikonę Matki Boskiej zabrał ze sobą Czernichowski w podróż mającą liczyć tysiące kilometrów (jak trudne było ich przebycie, niech świadczy to, że nawet dziś Google Maps nie potrafi wyznaczyć odpowiedniej trasy). 15 z nich poległo w potyczce z Ewenkami, pozostałym udało się jednak dotrzeć do upragnionego celu. Na miejscu Ałbazina, ostrogu zbudowanego dawniej przez kupca, odkrywcę i „konkwistadora” Jerofieja Chabarowa (to na jego cześć nazwano położony dalej nad Amurem Chabarowsk), a zburzonego później przez Chińczyków, zbudowali nowy umocniony gródek (nazwany od herbu Czernichowskiego Jaksą) i przystąpili do energicznej kolonizacji.



Nicefor Czernichowski – „Chan” Jaksy



Dalszy rozwój wypadków przerósł zapewne nadzieje większości uczestników wyprawy. Szybko zaczęto zbierać jasak (daninę) od okolicznej ludności tubylczej, jednak dzięki unikaniu okrucieństwa i dzieleniu się wiedzą na temat rolnictwa i rzemieślnictwa uniknięto konfliktów. Nad Amur zaczęli ściągać nowi osadnicy, skuszeni łagodnym jak na Syberię klimatem, dobrymi glebami i względną stabilizacją zapewnianą przez Jaksę, wokół której rozrastały się pola uprawne. Władztwo Czernichowskiego rozciągało się na kilkaset kilometrów w dół rzeki, aż do jej dopływu, Zei i na tym obszarze nic prawie jego woli nie ograniczało. Był najwyższym sędzią, dowódcą wojskowym wysyłającym tworzone przez siebie oddziały w dół i w górę Amuru, prowadził korespondencję dyplomatyczną z rządem chińskiego cesarza, podobno również w języku polskim!

Mieszkańcy Jaksy nie mogliby się oczywiście oprzeć chińskiej napaści, a ta stawała się powoli coraz bardziej prawdopodobna. Trudno było też myśleć o długotrwałym utrzymaniu niezależności od Rosji. W 1669 roku polski „chan” zaczął wysyłać do Nerczyńska daninę w skórach sobolich, starając się, by na Kremlu zauważono jego osiągnięcia i doceniono gotowość podporządkowania się carowi. Plan się powiódł. Na początku lat 70. XVII wieku Aleksy Michajłowicz skazał Czernichowskiego na karę śmierci tylko po to, by ułaskawić go już po dwóch dniach, nagradzając dodatkowo za zasługi w kolonizacji nadamurskiej krainy. W 1674 roku władzę nad Jaksą, nazwaną na powrót Ałbazinem (Chińczycy pozostali przy nazwie nadanej przez Polaka), przejął mianowany przez cara wojewoda, którego zastępcą miał być dotychczasowy władca osady.

W rok później potwierdziła się niezwykłość dokonań Czernichowskiego. Przesiedlone przez Chińczyków w głąb Mandżurii plemiona Daurów postanowiły udać się pod opiekę Ałbazina i wrócić nad Amur, nie mogły bowiem znieść ucisku ze strony cesarskich urzędników. Wicewojewoda wyprawił się wówczas na czele oddziału Kozaków do Mandżurii i jest to ostatnia wiadomość na jego temat, jaka zachowała się w źródłach. Można przypuszczać, że zmarł wkrótce potem, będąc już niewątpliwie w sędziwym wieku.



Epilog

Dalsze losy Ałbazina były dość krótkie i gwałtowne. W 1685 roku liczące ponad 5 tysięcy żołnierzy wojska chińskie podeszły pod miasto i przekazały oferowane przez siebie warunki pokoju, które spisano w trzech językach: mandżurskim, rosyjskim i polskim! Obrońcy (zaledwie 450 ludzi) odrzucili ofertę, ale po 10 dniach oblężenia musieli się poddać i opuścić forteczkę. Agresorzy nie obsadzili jej jednak własnym garnizonem, więc jeszcze w tym samym roku Rosjanie powrócili i odbudowali umocnienia. Latem 1686 roku doszło do kolejnego oblężenia, w czasie którego 826-osobowa załoga stawiła czoła 10 tysiącom atakujących i zdołała obronić gródek, chociaż końca sześciomiesięcznych walk doczekało zaledwie 150 ałbazińczyków.







Dziekuje za lekture.