Mam 5 letnią sukę owczarka niemieckiego. To nie jest pluszak. Mieszkam na dużym osiedlu, gdzie lata pełno dzieciaków. Nigdy nie puszczam jej luzem (dopiero gdzieś na otwartych przestrzeniach), zawsze na smyczy. Czasem gdy idzie sobie rodzinka z dziećmi, oczywiście chcą pogłaskać "jaki duzi, ładny piesek' - na co im odpowiadam że nie lubi dzieci i jeszcze krócej ją trzymam. Dziecko dzieckiem ale za psa odpowiada właściciel. Ok. 2 lata temu szedłem wyrzucić śmieci, wziąłem psa na rozwijanej 8m smyczy. Sam wszedłem do altanki i nagle usłyszałem ujadanie jakiegoś gównianego pieska (małe, najczęściej latają bez smyczy - bo co taki może zrobić oprócz wku*wiającego piszczenia i srają wszędzie - bo to przecież taka mała kupka) który zaczął podlatywać do mojej suki. Ona też nie lubi miniatur i ruszyła na niego. Niby nic, ale do akcji wkroczył właściciel małego ch*ja który zaczął biec z pomocą swojemu pupilowi. Torby ze śmieciami wypadły mi z rąk, moim błędem było nie zablokowanie smyczy. Oczywiście smycz zaczęła się rozwijać szybko jak sku*wysyn więc...złapałem ją ręką...i tylko zobaczyłem dym.
Poleciało trochę mięsa, ale kości nie widziałem więc niby nic.
Tutaj jakieś 2 tygodnie po akcji. W każdym razie psa zatrzymałem, ale typowi także zdążyłem nawrzucać żeby trzymał tą małą ch*jozę na smyczy i sam mam nauczkę na przyszłość.
PS: "z wyłączeniem tych szczurów jak york, sarenka czy maltańczyk" - właśnie je obowiązkowo, bo latają i wk*rwiają duże psy!