Deszcz zimny pada, wichura świszcze,
Wlecze się drogą biedne k***iszcze.
Próżno wystawia lufę na sprzedaż
I lamentuje: "Biedaż, oj biedaż!"
Szedł mnich, byk jurny, plugawy capek,
A że o miłym smaku obłapek
I ksiądz, nie tylko byk i knur wie
Tedy się kwapi frater ku k***ie.
I woła wsparty na swym fallusie
"Udziel mi dupy, siostro w Chrystusie"
A ona z wdziękiem: "Jeb, gdy twa wola,
Lecz wpierw ze sakwy wyjmij obola".
"Ja mam ci płacić?" - mnich krzyknie głośno -
"Nikczemna k***o, kieckę podnośno!
Z niebam ja zstąpił, niegodna, czyli
Nie widzisz żem ja święty Bazyli?"
"Daj się więc zrypać, a zbawisz duszę"
Do nóg mu padła grzesznica w skrusze,
Rychtuje lufe i kornie kwili:
"Ciupciaj, więc, ciupciaj święty Bazyli"
On wyjął ch*ja, twardy pastorał,
Aż po macicę w picę się worał,
Rzygnąwszy lagrem odwala sztosik,
Potem dwa jeszcze i jeszcze cosik.
Aż strzemiennego przyrżnąwszy ostro
"Bóg że ci zapłać" - powiada -"siostro.
Sto lat daje odpustu ci tu"
Całuje kurew brzeżek habitu
"Święty Bazyli, cud proszę zróbcie
Zbawiłeś duszę, uzdrów i dupcię.
Bo tak nieszczęść przebodła lanca
Tak żre mnie tryper, syf, szankier, franca
Że do szpitala wlokłam się właśnie"
"Syf, szankier, franca?" - mnich głośno wrzaśnie.
Nuż trzeć, nuż drapać, nuż pluć na pytę
Lecz nie pomogły środki mu te.
I poznał łotrzyk błąd poniewczasie
Gdy coś go jęło strzykać w ku*asie
I kiedy wkrótce jak u hioba
ku*as i jajca zgniły mu oba.
Nędzny szalbierzu, niegodny mnichu
Któryś niewiastę zrypał po cichu
Aby ją wcześniej oszukać chytrze,
słusznie ci teraz los kuśki przytrze.
To zapamiętaj ty sk***ysynie
Kto ch*jem walczy, od pochwy ginie!
A ten zaś który ma w swojej pieczy
wzgląd w wszystkie sprawy, ludzi i rzeczy.
Rybkę i kamień najmniejszy w rzece
i kurew biedną ma w swej opiece.