Jednym z atutów abramsa jest silnik, który "pojedzie" na wszystkim, od rozpuszczalnika, poprzez spirytus, nafte a na benzynie i ropie kończać. Tutaj pola ustępuje paliwożerny dizel T-90.
Turbina gazowa ma kilka przewag nad silnikiem wysokoprężnym, przede wszystkim z czysto konstrukcyjnego punktu widzenia jest silnikiem prostszym, ma mniej części ruchomych, jest silnikiem znacznie cichszym, tak cichym że na większych odległościach znacznie bardziej prawdopodobne jest usłyszenie klekotu gąsienic niż pracy samego silnika. Spaliny są niewidoczne, turbina gazowa oferuje też znacznie wyższą moc całkowitą. Turbina gazowa jest też lżejsza, co pozwala zaoszczędzoną masę przeznaczyć np. na lepsze opancerzenie pojazdu. Natomiast są też i wady tego rozwiązania, mimo iż turbina gazowa sama w sobie jest prostsza, jej elementy wykonane są z drogich materiałów które ulegają szybszemu zużyciu, również temperatura spalin i samego silnika podczas pracy jest wysoka (około 815C), spalanie, szczególnie na biegu jałowym jest wyższe niż w wypadku silnika wysokoprężnego.
Wiem, że w czasie Drugiej Wojny czołgiści radzieccy owijali swoje maszyny MATERACAMI, które świetnie broniły ich przed Panzerfaustami i Panzerschreckami.
Dobrze też spojrzeć na izraelską Merkavę - kawał bydlęcia, w kórym postawiono na technikę i bezpieczeństwo, a nie na sylwetkę. Wraz z rozwojem obrony aktywnej (np. Trophy, Arena) ten trend będzie się pogłębiał.
M1 był testowany również w Izraelu. I choć M1 w stosunku do większości wersji rozwojowych czołgu Merkava, oferuje lepszą ochronę balistyczną, oraz w stosunku do wszystkich wersji Merkavy, lepszą ochronę załogi przed skutkami pożaru amunicji, to w pewnej sferze, Izraelska maszyna dużo lepiej spisuje się w warunkach terenowych Izraela. Tu znaczenie ma przede wszystkim zawieszenie, M1 używa stosunkowo lekkiego ale skutecznego zawieszenia opartego o drążki skrętne, natomiast Merkava używa zmodyfikowanego zawieszenia typu Horstmann, jest ono co prawda ciężkie, ale ma kilka zalet, przede wszystkim jest proste, do tego elementy zawieszenia znajdują się całkowicie na zewnątrz i również poprzez swoje gabaryty a także materiał z jakiego są wykonane (stal pancerna) pełnią rolę dodatkowego pancerza, zawieszenie to jest wstanie wytrzymać nawet bardzo dynamiczną jazdę po tak trudnym terenie jak wzgórza Golan, co oznacza również jazdę po głazach (skały wulkaniczne) która mogłaby zniszczyć zawieszenie oparte o drążki skrętne. Wiele kwestii wokół tych testów jest jednak owianych tajemnicą. Z racji tego iż odbyły się one w latach 90 wiemy że ówczesne SKO M1 nie dorównywało już znacznie młodszemu i nowocześniejszemu SKO czołgu Merkava Mk.3.
Wiem, że w czasie Drugiej Wojny czołgiści radzieccy owijali swoje maszyny MATERACAMI, które świetnie broniły ich przed Panzerfaustami i Panzerschreckami.
Natomiast Amerykanie używali worków z piaskiem i kawałków kół nośnych.
Nie widzę nic nowego, tego typu działania prewencyjne mają już ponad 60 lat...
@up
Na niemieckich czołgach byl zimmerit nie beton......