Holenderski klub ze wspaniałymi tradycjami piłkarskimi - Feyenoord Rotterdam - we wspaniały sposób pomógł spełnić jedno z marzeń ciężko chorego kibica. O to przecież chodzi w sporcie - by niósł radość innym ludziom...
Jeździłem na wyjazdy przez dobre siedem lat. Razem z nami, w kilkusetosobowej grupie, często jeździł karzeł, dwie osoby z trudem poruszające się o kulach z powodu wad wrodzonych i chłopak chory na białaczkę.
Nie było mowy by ktoś się zaśmiał czy powiedział jakiś komentarz bo by wyleciał z pociągu na najbliższej stacji. Gdy był tłok wokół tych osób formował się kordon, pomagano im wejść do pociągu, ze względu na nich spowalniano marsz z autokarów na stadion.
Nawet brzydkie dziewczyny były akceptowane, chociaż wiem, że jeździły po to by się podjarać dużą ilością facetów wokół nich, ale to inna sprawa. Je bym pogonił.
Na meczu nie ma znaczenia czy jesteś gruby, chudy, niski, wysoki, masz syfy na gębie czy łysy łeb po chemioterapii. Musisz być lojalny, prawdziwy i uczciwy- to wszystko. Ta jedność przyciąga młodych ludzi. I bardzo dobrze.
ale przecież kibole napie**alają na ulicach niewinne matki z dziećmi, kradną, niszczą i zwiększają dziurę budżetową do 25 miliardów... nie rozumiem?...
no, koleś musiał mieć zajebiste życie skoro jego ostatnim życzeniem było zobaczyć 11 spoconych facetów biegających po trawie za kozim pęcherzem
I ten twój komentarz jest najlepszym dowodem na fakt, że znaczenie świata zależne jest wyłącznie od podmiotu. Uświadomienie sobie tego faktu nauczyć może zdrowej tolerancji - przecież i to, co w powszechnym mniemaniu uważane jest za ważne dla ludzkości, można w ten sam sposób strywializować. Czyż na przykład nauka nie jest bez sensu? W końcu zajmuje się ona przede wszystkim generowaniem potrzeb (nie marzyliby o ajfonie, gdyby go nie wymyślili i nie reklamowali. Ludzkość jednak nie nudziłaby się z większą intensywnością ze względu na ten fakt - znalazłaby sobie inną zabawkę).