Nie żebym coś sugerował, ale podczas gdy nauka wyjaśnia kolejne tajemnice wszechświata, rozwija nowe technologie i usprawnia istniejące, religia zastanawia się co wolno a czego nie wolno robić z własnymi genitaliami...
racja, ale idąc tym tokiem to po cholerę nam malarstwo - jakieś gówna na kawałku płótna, literatura - jakieś bazgroły o niczym na kawałku drzewa, seks - brudny akt nie służący niczemu, zapładniać można sztucznie, itd. w zasadzie to wszystko czego potrzebujemy to matematyka, fizyka, chemia i kilka dziedzin inżynierii. kompletne zaprzeczenie idei społecznej równowagi.
Malarstwo i literatura to sztuka, kultura i rozrywka. Seks to już całkowicie inna kategoria, a poniekąd też rozrywka.
A religia? Co nam daje oprócz niepotrzebnych konfliktów?