Przychodzi pijana mysz do baru rzuca stówe kapeli mówi:
- grajcie mi myszerej!
zdziwieni popatrzyli po sobie
- nie znamy myszerej..
-grajcie mi myszerej !
- ale naprawde nie znamy myszrej
-grajcie mi myszerej! place to wymagam!
-no ale jak to leci?
- jak to jak! MYSZEREEEEEEEJ PANCERNI!
Podobne. Rzecz dzieje się na wiejskim weselu. Do kapeli podchodzi wstawiony świadek:
- Toboły mnie zagrajta!
-Co ?
-Toboły mnie zagrajta !
-Ale jak to leci ?
-To boły piękne dni, to boły piękne dni ...
A teraz autentyk - mieliśmy w LO nauczycielkę która uczyła jeszcze moich rodziców i wszyscy zgodzą się że uczyła już polskiego gdy łacina była w powszechnym użyciu i nie tylko na ustach drecholi.
Na jednej ze studniówek (przypominam - nauczycielka j.polskiego) podchodząc do grajków (na studniówce nie ma się czego spodziewać) powiedziała:
"bardzo piknie chłopcy grajo" (cholera autentycznie tak się wypowiadała) "A znajo chłopcy tako piosenke o <<tobołach>>"
Muzykanci najwidoczniej znać - nie znali, bo popatrzyli po sobie z dość dziwnym wyrazem twarzy, jednak nauczycielka spieszyła z pomocą:
"No chłopcy - wiecie "toboły piękne dni, po prostu piękne dni"