18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Lexus z zarośli

Reginald911 • 2013-12-26, 18:19
Myślałem że takie rzeczy w naszym kraju się nie przytrafiają a jednak...ktoś zostawił Lexusa LS400 w komisie na..dokładnie nie wiadomo ile (około 10 lat? ) i dosłownie wtopił się w ziemię.

Artykuł dość długi ale warty zaczytania ;-)








"Gawędziłem sobie z sąsiadem na placu zabaw przed blokiem, kiedy pojawił się ojciec owego sąsiada, pracujący w autokomisie i oznajmił, że w tymże autokomisie od iks lat stoi sobie Lexus LS400. Zarósł już mocno, właściciel nie interesuje się nim, ogólnie trzeba go zabrać bo pójdzie na złom. Zamieniłem się w gumowe ucho i dowiedziałem się, że „eles” w amerykańskiej wersji należał do prezesa pewnego dużego banku, potem autokomis miał go sprzedać, nie sprzedał, na koniec ktoś zgubił do niego kluczyk i auto stało sobie z otwartą szybą kierowcy na żyznej glebie, a roślinność powoli go pożerała. Mnie też pożerała ciekawość, żeby pojechać go obejrzeć, zwłaszcza że miał mieć podobno fajne czarne blachy – dodatkowy #swag.

Obliczyłem wszystko w swojej głowie i wyszło mi, że nawet przy bardzo niskiej cenie wyjściowej za LS400, nie mam możliwości się nim zaopiekować, ponieważ jest to ciastko z niespodzianką, kot w worku i nieopanowany pożeracz czasu oraz pieniędzy. Trudno nawet było spekulować o stanie silnika czy skrzyni biegów, skoro nie da się w ogóle zakręcić rozrusznikiem z uwagi na brak kluczyka. A LS400 nie jest samochodem składającym się z 7 elementów jak Suzuki Carry, które wygląda jak zbudowane z Duplo. Był to np. jeden z pierwszych samochodów z immobilizerem. Reszta jego mechaniki należy także do bardzo złożonej i wymagającej.



tak to wyglądało




Zainteresowałem więc tematem mojego kolegę Misia – tego samego, który posiada 50% białej Tavrii. Misio dysponuje znacznie lepszymi możliwościami doprowadzania samochodów do porządku. Lexus wzbudził jego entuzjazm, gdy opowiadałem o cenie i pewien niepokój, gdy zaczęliśmy się dowiadywać, ile tak naprawdę lat zalega już w owym komisie. Najpierw była mowa, że siedem. Potem ktoś z obsługi powiedział „no, wie pan, nie jest zły jak na auto, które stoi 9 lat”. Potem się okazało, że 9 lat temu to zgubiono kluczyk, a tak naprawdę stoi lat 11. A w końcu, jak Kowalewski u Barei, usłyszeliśmy „naprawdę, to kto to może wiedzieć?”.
















Ostatecznie zatem moje udziały w Lexusie ograniczyły się do pośrednictwa w skontaktowaniu zainteresowanych stron i do wyrwania japońskiej limuzyny z krzaków. Pozostała jeszcze kwestia ustalenia ceny, która początkowo była rzucona na pałę. Okazało się, że Lexus nadal pozostaje własnością banku i tenże bank wcale nie ma zamiaru pozbywać się go za grosze. Logiczne: lepiej gnić go krzakach i kłócić się z autokomisem o to, kto ma ponosić koszty jego składowania, zamiast sprzedać go za cenę złomu. Negocjacje cenowe trwały chyba pięć miesięcy, a sąsiad ciągle mnie pytał, czy zabraliśmy już Lexusa. Nie zabraliśmy, bo najpierw osoba z banku oddelegowana do zajmowania się sprawą poszła na urlop, potem okazało się, że on właściwie zajmuje się tym w zastępstwie, bo normalnie ogarnia tylko auta użytkowe leasingowane przez bank, wreszcie wrócił właściwy człowiek i oczywiście musiał się wdrożyć w sprawę, potem powołano rzeczoznawcę, który wycenił auto na jakąś absurdalną kwotę (ciekawe jak je wycenił, skoro stało szczelnie zarośnięte krzakami), następnie bank został poinformowany, że skoro tak, to klient już go nie chce, to się przestraszyli i jakiś prezes prezesów musiał podpisywać zgodę na podważenie wyceny rzeczoznawcy itp. itd. Widać było w pewnym momencie, że to im bardziej zależy niż nam, ponieważ sprawę przedstawiono gdzieś wyżej, gdzie ktoś się pewnie wkurzył że to jeszcze nie jest załatwione i nakazał powagą swojego hierarchicznego stanowiska rozwiązać nabrzmiały problem Lexusa. W końcu się udało i wystawiono fakturę na kwotę, która stanowiła pewien kompromis między „zabierzcie to za darmo” a „rzeczoznawca z Marsa”.

W tej sytuacji nie pozostawało nic innego, jak udać się na miejsce ze stosownym narzędziem (pilarka) oraz stosownym pojazdem do wyciągania innych pojazdów. Okazało się, że wypełniony syfem Lexus nie jest zgniły, w bagażniku ma jakieś 300 kg zużytych materiałów biurowych, a przez otwartą szybę kierowcy do środka leciała woda, niszcząc boczek drzwiowy, fotel i kierownicę. Na szczęście udało się metodą podpięcia akumulatora na krótko zamknąć szybę kierowcy. Niestety dowiedzieliśmy się też przy okazji, że dorobienie oryginalnego kluczyka to koszt ponad 1400 zł, jednak na szczęście jest to wykonalne.






Niestety, koła się nie kręciły, więc darłem go z tych krzaków aż zaczęło śmierdzieć sprzęgło. Szkoda, że ktoś postawił go na ohydnych alufelgach, a te oryginalne zniknęły w odmętach historii.















Postój jednak tak naprawdę niewiele mu zaszkodził. Auto nadal wyglądało imponująco na swoich tablicach WAD. W dowodzie rejestracyjnym wpisano: marka TOYOTA model LEXUS. Tak wtedy było – nawet ja pamiętam, że w oficjalnych katalogach z tamtych lat ten samochód opisywano jako Toyota Lexus.










Pod maską oczywiście 1UZ-FE, czyli aluminiowa, 4-litrowa V-ósemka z paskiem rozrządu, niezwykle zaawansowany, oszczędny i lekki silnik.














Po zjechaniu z lawety i postawieniu przed domem, Lexus prezentuje się okazale i prestiżowo. Plan jest prosty: wymienić to co wymaga wymiany, założyć oryginalne felgi, odpalić, pojeździć trochę i sprzedać. Nawet jeśli nie przyniesie to szczególnego zysku, to zawsze fajnie mieć poczucie, że uratowało się takiego konkretnego LS-a przed zgniatarką. "











cały artykuł na http://www.zlomnik.pl/index.php/2013/12/26/lexus-uratowany-historia-wyciagnieta-z-zarosli/

rusio93

2013-12-26, 18:40
Ciekawy artykuł,chociaż jestem pewien że pójdzie jako garażowany,pierwszy właściciel,dziadek tylko do koscioła jeżdził ..

R41NM4N

2013-12-26, 18:49
biorąc pod uwagę przebieg a raczej jego brak przez ostatnie 11 lat możesz mieć sporo racji :D

bloodwar

2013-12-26, 18:54
Ciekawe jest to, że ktoś próbuje wskrzesić tak nieudany samochód, który popularność zdobył w zasadzie jedynie w USA (a stało się tak tylko i wyłącznie dlatego, że dzieki niższym cłom i podatkom na samochody z Japonii cenowo był tam bardziej konkurencyjny od BMW 7 i W126 a oferował podobny komfort jazdy i dodatki). W Polsce auta tej marki były (i chyba dalej są) ignorowane, nawet dilerzy Toyoty i komisiarze nazywali je pieszczotliwie BRDM (nie nie - nie Braonirowannaja Razwiedywatielno-Dozornaja Maszyna tylko BaRdzo Droga Mazda :-) a ogólnie start miał taki, jak VW Phateon - cięzko jest przebić się do świadomości ludzi kojarzących markę z tanim, kanciatym wozidełkiem z Japonii będącym samochodem dla mas z nowym modelem jako samochodem drogim, luksusowym i dostępnym dla nielicznych. Po jakimś czasie się to zmieniło, marka się "wyrobiła" ale mimo to akurat ten model nie stał się (i pewnie nie stanie nigdy) tak poszukiwany i kultowy jak np. limuzyny Mercedesa z lat 60tych więc każda złotówka wydana na restaurację do stanu pierwotnego to kasa wyrzucona w błoto. Mam wrażenie, że nie ważne ile kasy się wyda, właściciel będzie wyglądał w nim jak byle burak spod dyskoteki który podjeżdza zdezelowanym E38/A8/S-klassą z okolic 1994 roku pod disko i liczy, że wyrwie jakieś dupencję tak samo, jakby podjechał aktualnym modelem limuzyny.

las84500

2013-12-26, 19:28
@bloodwar - Jakoś nigdy nie przyszło by mi do głowy, że w tym Lexusie byłbym postrzegany jako burak czego nie mogę powiedzieć właśnie o wyższych modelach BMW, Audi i pochodnych z połowy lat 90 (jeśli nie są to jakieś limitowane, koneserskie wersje.). Ogólnie to fajne i dość rzadkie auto, które w bardzo dobrym stanie całkiem nieźle się ceni. Inna sprawa, że reanimowanie tego konkretnego egzemplarza na zasadzie "wymienić to co wymaga wymiany, założyć oryginalne felgi, odpalić, pojeździć trochę i sprzedać" mija się z celem choćby ze względu na ceny części zamiennych. Po za tym jak to miało cały czas otwartą szybę to sugeruję zdjąć dywanik i pooglądać gołą podłogę od środka biorąc pod uwagę zajebiście zaparowane szyby na ostatnim zdjęciu ;) Toyoty, a co za tym idzie i wczesne Lexusy mają to do siebie, że lubią gnić od wewnątrz.

zincum

2013-12-26, 19:58
Nie ma takiej opcji, jeśli to stało z otwartym oknem. Tam jest gnój i jeden wielki syf pod wykładziną. Tylko jakim cudem auto w komisie stoi z otwartym oknem? Zgubione kluczyki? Palenie sprzęgła w automacie? Artykuł fajny, tyle że bardziej wygląda jak marketing dla ułomnych. Kluczyk za 1400? Za 300 to wytną immo ze sterownika. Taki tam chłyt martetindowy.

sharqylbj

2013-12-26, 20:05
@zincum sk***iały kretynie, nie holowałeś nigdy automatu, to nie wiesz, że przy takim holu skrzynia/sprzęgło od razu idą się j***ć - poczytaj więcej, nie będę ci tłumaczył

Zizi857

2013-12-26, 20:07
k***a dałny czytać ze zrozumieniem . Smród spalonego sprzęgła wydobywał się z auta, które wyciągało lexusa .

zincum

2013-12-26, 20:17
sharqylbj napisał/a:

@zincum sk***iały kretynie, nie holowałeś nigdy automatu, to nie wiesz, że przy takim holu skrzynia/sprzęgło od razu idą się j***ć - poczytaj więcej, nie będę ci tłumaczył



Że co kmiocie? Ty mnie motoryzacji uczyć będziesz? To już ci się na serio poj***ło w tej makówce. Jak został na P i po trawniku był wleczony to nic mu się nie stało debilu. Holowanie idioto różni się wielce od wciągania na lawetę. Ale ty za głupi jesteś żeby to pojąć. I nie pie**ol mi o sprzęgle w automacie kretynie internetowy.

Gdybyś miał jakiekolwiek pojęcie, to byś wiedział że koła są zablokowane nie przez skrzynię idioto. Auto stoi na kapciach a klocki "przyspawane" do tarcz, skrzynia nawet nie poczuła tego wciągania. Durniu bez szkoły i praktyki.

tranzystor

2013-12-26, 20:24
Pewnie komis doj***ł taką prowizję, że nikt tego Lexusa nie chciał kupić przez tyle lat :mrgreen:

nanab

2013-12-26, 20:31
Reginald911 napisał/a:

skoro nie da się w ogóle zakręcić rozrusznikiem z uwagi na brak kluczyka


Widac że nie z polski. Przeciętny polak kradnie samochody bez kluczyka. Bez sensu by było jak by złodziej miał oryginalne kluczyki do kazdego samochodu 0.o

MrZet

2013-12-26, 20:36
"prestiż" za mniej niż 10 k. Jaki, k***a, prestiż?

Co do kluczyka za 1400. Za otwieracz do mojej Toyory (dobre 10 lat młodszej) chcieli 1000, kolega mechanik-elektronik zrobił mi go za 350 zł. Działa identycznie. Po pewne rzeczy do ASO się nie chodzi.

las84500 napisał/a:

@bloodwar - Jakoś nigdy nie przyszło by mi do głowy, że w tym Lexusie byłbym postrzegany jako burak czego nie mogę powiedzieć właśnie o wyższych modelach BMW, Audi i pochodnych z połowy lat 90 (jeśli nie są to jakieś limitowane, koneserskie wersje.). Ogólnie to fajne i dość rzadkie auto, które w bardzo dobrym stanie całkiem nieźle się ceni.



Tak sobie to tłumacz... Mógłbym zegarek na takie coś wymienić, tylko po co?

NastyRascal

2013-12-26, 20:38
Nie umial sprawdzic rozrusznika bez kluczyka!!!
Ale leszcz! :P

zincum

2013-12-26, 20:55
Luksus jest wtedy, kiedy chcesz odczuwać. Bardzo prosto to można sprawdzić, jeden kupi sprzęt powiedzmy za 10000 PLN. Drugi za to samo zapłaci 20000 i czuje się lepszym. Sztucznie pompowany prestiż w postaci bycia wyjątkowym, ceną z kosmosu to zagrywki od lat stosowane.

Prestiż to by był, gdybyś utrzymywał w nienagannym stanie Syrenę czy Warszawę czy nawet FSO 1500. To jest pasja. Wymaga wielkich nakładów finansowych jeśli się nie ma w pełni wyposażonego warsztatu. A tu gość wytargał namiastkę luksusu z jakiegoś parkingu a większość już szcza po gaciach.