Rosyjska koszka załatwia się w sklepie mając sobie za nic gapia. A ktoś to później kupi i doda do zupy, kotleta bądź kanapek. Bezwstydny ten koteł, choć zaradny.
Takie składowanie produktów jest niehigieniczne nawet bez kota. Przecież te pojemniki są otwarte, to sobie wyobraźcie ile nasypie się kurzu przez cały dzień, ile razy ktoś kichnie, albo kaszlnie w tamtą stronę. Ile razy komuś łopatka upadnie na ziemie, po czym ją włoży z powrotem. Ile razy ktoś dotknie ręką, którą chwilę wcześniej się podcierał, albo walił konia. Nigdy nie kupuję w sklepach produktów, które nie są szczelnie zapakowane, a leżą luzem i mogą być dotykane przez wszystkich (np. pieczywo w marketach).