Wiadomo, że własne dziecko się kocha (sadole mogą to rozumieć dwojako :d) i krzywdy nie da musię zrobić, ale czarny humor właśnie taki jest, że żartuje się z rzeczy, z których zwykli ludzie nie żartują.
Śmieszyło mnie to do momentu aż nie urodził się mój syn. Na szczęście jest cały i zdrowy
Na szczęście. Nie rozumiem jednak jak miałoby to wpłynąć na poczucie humoru. To jakby nagle oburzać się na dowc**y o raku w stylu "chciałem zwierzątko, bozia obdarowała nie rakiem" tylko dlatego, że ktoś w rodzinie zmarł na raka. Ciężko znaleźć kogoś, komu nikt nie zmarł na raka, a przecież pośmiać się można.