Mężczyzna (dyrektor dużej firmy w branży metalurgicznej) bawił się w klubie z kolegami. Pamięta tylko wejście do lokalu i podanie pierwszego drinka. Potem obudził się rano w hotelu, a w kieszeni znalazł oświadczenie ze swoim podpisem, że w Cocomo wydał ponad 970 tys. zł. Szybkie sprawdzenie stanu konta potwierdziło, że wieczorem 44 razy płacił kartą.
Ten klient pochwalił się, że ma kartę bez limitu. Wtedy z centrali przyszło polecenie, by nie wypuszczać go, dopóki nie nabijemy pół miliona. Później pułap żądań wzrósł do 800 tys., w końcu do miliona. Koledzy tego mężczyzny kilka razy chcieli wyprowadzić go z klubu, ale dziewczyny były nachalne - opowiada mężczyzna.
@up
Peszek to powiedzieli Twoi rodzice około 30 lat temu, jeśli wierzyć dacie urodzenia. To co przeczytałeś to nie peszek tylko zwykłe sk***ysyństwo. Dyrektor czy nie, nie ważne czy się chwalił, po prostu go ograbili i tyle. Pomogę Ci i włączę kalkulator. Z prostego dzielenia wynika że za każdym razem płacił troszkę ponad 22 tysiące. Myślisz że na serio by tyle wydał? Ja też nie. Sk***ysyny i tyle. Pewnie dali mu mnożnik x100 za wszystko. Gdybym mógł, to bym kazał im tę kasę zwrócić, a drugie tyle zapłacić kary. Dla zasady. Tyle od siebie.
(...)Ale jak ktoś z własnej głupoty, w burdelu, żeby zaimponować k***ą daje z siebie zrobić idiotę to jest idiotą i żal mi go nigdy nie będzie. Tym bardziej, że płacił po kilka razy. Nic nie pamięta ale pin do karty to jak własne imię
(...)
Ludziom można podać takie dragi, że będą całkować i jeździć na monocyklu, a potem nie pamiętać niczego.
Jeśli koleś był nieświadomie zaćpany to sk***ysyński biznes. Jeśli sam się zrobił i stawiał za bańkę, to niech buli.