Czym się w zasadzie różni codzienny lodzik w wykonaniu żony/koleżanki/innej k***y od robótki ręcznej przy pornolu.
Nie chodzi mi tutaj o doznania tylko o sam cel i efekt końcowy? Pytanie retoryczne. Wszystko pomiędzy to j***nina czerepu o pierdoły by zmieszać człowieka z gównem żeby był po prostu gorszy.
To nie wasza ani moja wina że natura działa tak jak działa - ciśnienie trzeba redukować raz częściej raz rzadziej. Nie zawsze jest do dyspozycji głowa czy dupa. Nawet ciapaci invajderzy otwarcie narzekają na ból jajec bo nie mają czego r*chać...
Czym się w zasadzie różni codzienny lodzik w wykonaniu żony/koleżanki/innej k***y od robótki ręcznej przy pornolu.
Nie chodzi mi tutaj o doznania tylko o sam cel i efekt końcowy?
Generalnie jest wielka różnica. W odniesieniu do raka prostaty (itp) nie ma różnicy czy raz na tydzień przejedziesz się na ręcznym czy por*chasz "żonę/koleżankę/inną k***ę", ważne że raz w tygodniu przeczyszczasz sobie hydraulikę i zmniejszasz ryzyko łaka.
Różnica wychodzi właśnie w głowie, pomijając te wszystkie mechanizmy emocjonalne ur*chamiane przed, podczas i po stosunku z drugą osobą, to walenie konia wyjaławia emocjonalnie i zmniejsza wrażliwość seksualną (przyczyniając się do zmniejszenia radości z seksu).
Dlatego wymyślano co jakiś okres nofap listopad czy 2015.
Ale to czysto teoretycznie, przecież i tak wszyscy dobywamy kutangi, tylko potem nie ma komu sprawdzić tej obniżonej radości z seksu :/