Ja ostatnio byłem zawalony robotą i nie miałem kiedy pojechać na wymianę opon.
Przez ostatnie dni jeżdżę dosłownie jak ostatnia pierdoła, skodziarz kapelusznik, dziadunio, tam gdzie zaśnieżone to więcej niż 40 nie ma sensu ryzykować (no bo na mokrej, czarnej nawierzchni to normalnie).
Duuużo hamowania silnikiem, jazda nieprzyjemna, ale jest też inna strona medalu. Spalanie...
Kurde, mieć w mieście 5 litrów na 100km średniego spalania to po prostu bajka.